Przestańcie się bać.
Przestańcie się bać tego, że gdy opowiecie się jasno po stronie Ewangelii, ludzie się od Was odwrócą. Już się odwracają. I to właśnie dlatego, że jesteście letni. Chcecie się równocześnie przypodobać Bogu i światu. A to niemożliwe.
Odważcie się powiedzieć, że osoby jawnie i publicznie sprzeciwiające się nauce Chrystusa popadają w herezję – a to pociąga za sobą ekskomunikę. Tym samym posłowie głosujący za legalnością zabijania dzieci nienarodzonych stawiają się poza Kościołem. Najwyższy czas to głośno powiedzieć, bez zważania na krytykę i protesty. Jezus też nie zważał na głos i wolę tłumu, tylko pełnił wolę Ojca. Zbierzcie się w końcu na odwagę i ogłoście publicznie, że posłowie popierający aborcję są wykluczeni z Kościoła. Będzie lepiej dla wszystkich, gdy Kościół będzie mniejszy, ale wierny, niż pozornie duży, ale zgniły w środku.
Jezus to przewidział 2 tysiące lat temu. Powiedział, że „będziecie w nienawiści u wszystkich narodów, z powodu mego imienia„. Może najwyższy czas narazić się na nienawiść ludzką i podążać bezkompromisowo drogą Jezusa, niż nadal starać się przypodobać tłumowi.
Nie wystarczą płomienne listy, że aborcja jest złem. Konieczne jest działanie. Gdy Jezus zobaczył kupców profanujących dom jego Ojca, nie wygłosił porywającej serca mowy przekonując, że nie należy handlować w świątyni. Wziął bicz i ich po prostu wyrzucił. Kiedy Wy tak uczynicie z tymi, którzy oficjalnie mienią się chrześcijanami, lubią pokazywać się na kościelnych uroczystościach, a następnie w sejmie głosują jak wrogowie Chrystusa? Jak choćby przykład, o którymi pisałem kilka dni temu.
Zdaję sobie sprawę, że hierarchii kościelnej wygodniej żyć w zgodzie z władzami. Na pewno spokojniej, bezpieczniej i z dostępem do wielu profitów. To jednak działanie na krótką metę i zawsze kończy się tak samo: najpierw od wspólnoty odpływają wierni – bo czują się zdradzeni takim sojuszem, a w kolejnym etapie Kościół jest odstawiony na tor boczny przez władze świeckie – bo po co liczyć się z instytucją, która straciła poparcie społeczne.
Zbliżcie się znowu do zwykłych ludzi. Za czasów komunistycznych kościoły były pełne, bo staliście po stronie wiernych, przeciw władzy i nie zważając na konsekwencje. Dzisiaj dobre układy z rządzącymi są dla Was najważniejsze, nawet wbrew Waszym własnym przepisom. Kilka lat temu, podczas tzw. „pandemii”, na polecenie władz, zamknęliście kościoły, ograniczając wiernym możliwość uczestniczenia we Mszy świętej. Biskup tarnowski posunął się nawet do tego, że chciał całkowicie uniemożliwić wiernym wstęp do świątyni, wprowadzając jeszcze większe restrykcje, niż pragnęłaby tego pseudo-katolicka władza PiS. Zgodnie z kanonem 1221 Kodeksu Prawa Kanonicznego ani proboszcz, ani nikt inny NIE MA PRAWA nikomu ograniczać czy zabraniać wstępu do kościoła podczas sprawowania świętych czynności. Dla dobra relacji z władzą zignorowaliście swoje własne prawo. Co więcej, ograniczenie liczby wiernych w kościele również wg prawa świeckiego było NIELEGALNE i art. 53 Konstytucji stosuje się bezpośrednio. Nawet po wprowadzeniu stanu wyjątkowego także władza świecka nie mogłaby ograniczyć rozporządzeniem liczby wiernych w kościele. Tymczasem pozamykaliście wszystko, bojąc się kar i mandatów. Pierwszym chrześcijanom za odprawianie Mszy świętej groziła śmierć, a nie mandat. A nawet to ich nie powstrzymało przed wypełnianiem woli Boga. Was powstrzymała groźba mandatu albo groźba narażenia na szwank dobrych relacji z władzą. Nie wiem, co gorsze.
Cierpienie i osamotnienie Kościoła było zapowiadane już w czasach ewangelicznych. Świetnie to obrazuje słynna wizja św. Jana Bosko o burzy. Straszliwie poraniony, atakowany ze wszystkich stron okręt Kościoła Katolickiego doznaje spokoju i zwycięża dopiero po zacumowaniu do dwóch kolumn: Eucharystii i Matki Bożej. Wtedy, gdy wszystko wydaje się już przegrane – ostatecznie zwycięża.
Taką drogę Kościoła wyznaczył Chrystus. I taka będzie, niezależnie od tego, jak bardzo będziecie z tym walczyć. Niezależnie od tego, jak bardzo będziecie przymykać oczy na zło, by przypadkiem nie urazić heretyków albo ateistów. Heretycy (szczególnie aborcyjni) są nawet groźniejsi od ateistów, gdyż psują Kościół od środka. Wszystko, co psuje, powinno być wyrzucone. I trzeba sobie to jasno powiedzieć. Nie można być dłużej „letnim”. Przed tym zresztą przestrzegał św. Jan w Apokalipsie („Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni, i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust.”).
Poprowadźcie wreszcie Kościół drogą Chrystusa. To jest nieistotne, że wielu „letnich” odejdzie. Oni i tak by odeszli, pociągając za sobą jeszcze innych. To nieistotne, że zaraz podniesie się niesamowite wycie szeroko pojętego lewactwa. Jezusa też krytykowali, lżyli i na końcu zabili. To nic, że możecie przestać żyć wygodnie i w zgodzie z władzą. Waszym zadaniem nie jest zbieranie zaszczytów, jak faryzeusze – ale doprowadzenie jak najwięcej ludzi do Boga.
Kościół Katolicki w Polsce musi wreszcie być bezkompromisowy w podążaniu za Ewangelią i zacząć to udowadniać konkretnymi czynami. To ostatnia nadzieja, aby Europa pozostała chrześcijańska.