Ależ niespodzianka… Tarnów doczekał się kolejnego prezydenta z zarzutami prokuratorskimi.
Po głośnym skandalu, kiedy to wyszło na jaw, że Kwaśny startował z dwóch komitetów wyborczych jednocześnie (pisałem o tym w kwietniu), nowa sprawa wydaje się dużo poważniejsza i całkiem spokojnie może przedterminowo zakończyć kadencję prezydenta miasta.
Co ciekawe, o poważnych nieprawidłowościach, których dotyczą zarzuty, było głośno już wiele miesięcy wcześniej. Nie przeszkadzało to tarnowskiej Platformie Obywatelskiej poprzeć tego kandydata. Nie przeszkadzało im również łamanie kodeksu wyborczego, czym było prowadzenie kampanii wyborczej dla kandydata z innego komitetu.
Sąd nie zdecydował się na unieważnienie wyborów argumentując, że nie jest uprawniony do badania wpływu złamania kodeksu wyborczego na wynik wyborów, a może oceniać jedynie, czy nie doszło do fałszerstw podczas samych wyborów. Tak więc Kwaśny mógł poczuć się bezkarny. Aż do teraz.
Sprawa dotyczy nadużyć finansowych, do jakich miało dochodzić na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Kwaśny piastował wtedy stanowisko dyrektora Krakowskiej Szkoły Biznesu UEK. Pierwsze doniesienia w tej sprawie pojawiły się w 2023 roku. Była wtedy mowa, że chodzi o możliwe nieprawidłowości w zakresie wydatkowania środków publicznych oraz zawierania umów cywilnoprawnych w Krakowskiej Szkole Biznesu. W grze była kwota niebagatelna, bo 219 tysięcy złotych. Zarzuty dotyczą działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez osobę, która jest zobowiązana do zajmowania się sprawami majątkowymi uczelni.
Za popełnione przestępstwo oskarżonemu grozi kara pozbawienia wolności do lat ośmiu.
W tej sprawie mnie dużo bardzie martwi co innego. Te fakty były powszechnie znane już przed wyborami. Nie przeszkadzało to jednak tarnowianom w przeważającej większości zagłosować na Jakuba Kwaśnego. Mimo toczącego się w jego sprawie śledztwa. Mimo utopijnego programu wyborczego. A podobno demokracja to taki dobry system. Byłby, gdyby wyborcy byli myślący.